Bez ryzyka nie ma zabawy.
Tak mawiają.
Istnieje jednak różnica między ryzykiem skalkulowanym a ryzykiem szalonym (głupim).
Tych drugich w życiu podjąłem zbyt wiele. Niektóre skutki sprzątam do tej pory.
Czemu?
Wydaje mi się, że po prostu za mało wiedziałem i nie byłem w stanie rozróżnić jednego od drugiego.
To jeden z powodów.
Drugi to emocje.
Taki stan, w którym nie zastanawiasz się nad możliwymi konsekwencjami, a jest: "Hura, jedziemy! Do przodu!".
Ino to "do przodu" zamienia się w "do tyłu".
Te ryzyka mogą się objawiać: a to obdarzenie zaufaniem kogoś, kto na to nie zasługiwał, a to wiara w to, że ludzie automatycznie będą funkcjonować według Twoich standardów... Podpisanie umów wbrew intuicji.
I jak czegoś się to nauczyłem to tych rzeczy:
- jestem bardziej ostrożny jak dziecko poparzone gorącym czajnikiem
- mówić nie i pilnować swoich granic
- słuchaj swojej intuicji
Czy zatem nie warto podejmować ryzyka?
Myślę, że i warto i trzeba. Jednakże należy je skalkulować, na chłodno. Trzeba dać sobie tyle czasu ile potrzeba by je przetrawić.
I jeśli trzeba przygotować fundament pod wielką partię.