Możesz zarabiać pięć cyfr i nadal być biedakiem.
Duże przychody, a jednak na koncie pustki.
Często zastanawiałem się czemu tak niewielu z moich dobrze zarabiających kolegów, zostaje milionerami. Na pierwszy rzut oka wszystkie elementy układanki są na miejscu i pasują do siebie. Jest boom na usługi, które oferują, stawki w branży są więcej niż sensowne. Jednak nie ma efektów. Tak samo było ze mną.
Pięc cyfr jest dość szerokie: od 10k PLN do 99k PLN. W naszym kraju każda wartość z zakresu jest uważana za dużą wypłatę, ale dla ustalenia uwagi, przyjmijmy, że zarabiasz 20k. Jak z takim hajsem nadal zostać biedakiem? Bardzo prosto.
- 5k za najem mieszkania w dużym mieście wojewódzkim
- 2k za opłaty za to mieszkanie (czynsz, prąd, internety)
- 3k leasing za sensowne auto (tu też nie ma górnych limitów, zależy od fantazji użytkownika)
- żłobek, przedszkola dla dwójki dzieci: 3k, jeśli nie szalejesz, znacznie więcej, jeśli lubisz Montessori
- jedzenie dla 4-osobowej rodziny - 2k (bez szaleństw jedzenia na mieście)
- wszelkie rozrywki (książki, kino, teatr, koncerty, sale zabaw) - 1k
Zostaje 4k. Dodajmy do tego nieprzewidziane wydatki jak zepsuta lodówka, wymiana akumulatora, elektronikę: telefony, laptopy i inne. I okaże się, że jak się uda zaoszczędzić 20k na rok, to dobrze.
I nagle okazuje się, że Twoja pensja to miesięczna subskrypcja na życie, która rozchodzi się do wszystkich, a Ciebie omija.
Lifestyle creep. Pełzający styl życia. Styl życia rosnący szybciej niż Twoja wypłata.
Bo może:
- nie potrzebujesz mieszkania w dużym mieście wojewódzkim
- nie potrzebujesz auta premium w leasingu
- może dobra szkoła publiczna jest wystarczająco dobra?
Bo czy nie milej byłoby mieć tyle, by nie bać się, że miesięczna subskrypcja nagle wygaśnie?