Nie starcza Ci do pierwszego?
Czujesz stres na 10 dni przed następną wypłatą? A każde niespodziewane zdarzenie budzi przerażenie?
Zdarzenia jak uszkodzony telefon, nieplanowana wizyta u lekarza, awaria samochodu, czy awaria lodówki.
Dawno temu też tak miałem, byłem beztroski jak dziecko. YOLO. Carpe diem i tym podobne głupstwa.
Pierwszym krokiem ku poprawie sytuacji w takim wypadku jest budowa funduszu zapasowego.
Fundusz zapasowy to takie miejsce, w które możesz sięgnąć właśnie w wypadku zdarzeń nieprzewidzianych, które kosztują.
Jak wysoki powinien być? To zależy od Twojego przypadku, musisz to sobie sam policzyć. Jak? Ustal najbardziej prawdopodobne zdarzenia, które mogą się wydarzyć w Twoim życiu, wyceń je i uzyskaj jakąś liczbę.
Jeśli żyjesz od pierwszego do pierwszego, nawet 1k PLN na takim funduszu kupuje trochę spokoju.
A jak to rozpykać strategicznie?
Ustaw cel, zacznij co miesiąc odkładać na ten fundusz i uczyń go nietykalnym, to jest, zdefiniuj zdarzenia, które pozwalają tam sięgnąć.
Nawet 200 PLN na miesiąc zamienia się po roku w 2.4k PLN.
A jak nie masz wolnego 200 PLN na miesiąc?
Drogi są dwie.
- albo obniżysz koszty (to jest zrezygnujesz z czegoś na rzecz przyszłego spokoju)
- albo powiększysz przychody (różne side-jobs, podwyżki etc.)
Możesz też spojrzeć na Twoje wpływy z innej perspektywy. Na przykład możesz utworzyć taki fundusz ze zwrotu za zaliczki na podatek, o ile jakiś masz. I tak żyjesz bez tych pieniędzy przez cały rok, nie musisz ich wydawać.
I to byłby pierwszy krok ku lepszemu, spokojniejszemu życiu. Kolejnym będzie zbudowanie od trzymiesięcznej do sześciomiesięcznej poduszki finansowej. I tu perspektywa zmienia się znacząco.