Edukacja finansowa w tym kraju nie istnieje.
I musisz zadbać o nią sam.
Pamiętam refleksje na temat podstaw przedsiębiorczości z liceum, jak i procentu składanego: nie siadał.
A na PP uczyliśmy się o podatkach.
A to tylko wierzchołek góry lodowej.
Potem pamiętam, że wkurzałem się na własnych rodziców, że mnie nie nauczyli ogarniać pieniędzy. Dopiero później przyszła refleksja, że sami nie wiedzieli.
Nikt wewnątrz systemu nie uczy o dźwigniach, rodzajach aktywów inwestycyjnych, strategiach oszczędzania i inwestowania. O tym, na czym polega i czym jest kapitalizm.
I nawet studenci ekonomii nie wyróżniają się aż tak bardzo statystycznie w kwestiach budowania majątku, jak byśmy oczekiwali.
To wyżej to nazwijmy to wiedzą techniczną. Jest jeszcze jeden aspekt, który jest pomijany już zupełnie.
Umysł i mindset. Robiłem w życiu przy startupach, to obserwowałem to środowisko.
I te pierwsze rundy inwestycyjne VC są między innymi dookoła tego, co reprezentuje sobą zespół założycielski.
W co wierzy. Po co robi to, co robi. Jakie ma wartości. Czy ogólnie "kuma czaczę". Jak obsługuje stres, niepewność i czy potrafi działać, jak nic dookoła nie działa. I czy nie odpuści :)
I te dziury w wiedzy należy zapchać, bo bez nich działamy w modelach, które po prostu nie działają.
A przez to, że ich nie zapchałem, to popełniłem pewnie wszystkie możliwe błędy i uczyłem się w sposób bardzo bolesny. Co niewątpliwie jest metodą, ale da się inaczej.
I ten świat tutaj jest piękny, bo można kupić książkę za 50 pln, która zwróci Ci się po stokroć, o ile zaaplikujesz wiedzę, którą zdobyłeś.
Bo musisz wiedzieć, że jest różnica między czytaniem i samo-rozwojową-masturbacją a wdrażaniem wiedzy w życie.