Najważniejsza zasada przy budowaniu majątku jest bajecznie prosta.
A brzmi:
Comiesięczna różnica między przychodami, a wydatkami musi być dodatnia.
Matematycznie to by było:
PRZYCHÓD - WYDATKI > 0
Można zrobić tatuaż, coby nie zapomnieć :)
Wydatki
I teraz dzieją się ciekawe rzeczy, duża część poradników mówi, by kontrolować wydatki, i jak oczywiście jest tam dużo dobrych rad, tak dla mnie to nigdy nie działało.
Kontrola wydatków zakłada rezygnację z czegoś, trzymanie się w ryzach, budżetach - strasznie trudne.
Przychody
Z kolei zwiększanie przychodów mi się bardzo dobrze kojarzy, zmusza Cię do ekspansji. Musisz wymyśleć jak być sprytniejszy. Jak poszukać innych źródeł niż praca od 9 do 17. Tu jest wzrost, we wcześniejszym jest status-quo.
Osadźmy to w rzeczywistości na przykładzie. Jesteś seniorem w branży, na fakturze masz 25k, żyjesz jak normalny programista.
Z tych 25k:
- 12% to podatki (załóżmy, że jesteś na ryczałcie) - 3k
- leasing na samochód - 2k
- wynajem mieszkania / rata kredytu - 5k
- ZUS - 2.4k
Zostaje 12.6k na życie. Powiedzmy, że "szalejesz", na jedzenie wydajesz 3k na miesiąc (dużo jesz na mieście). Karnet na siłownie, internet, i inne opłaty - tak z 1k, zaokrąglę do 1.6k. Zostaje 8k, które możesz odłożyć/zainwestować, lub kupić sobie coś fajnego.
Teraz w takim scenariuszu z punktu widzenia kontroli wydatków, te pierwsze jest raczej nie do ruszenia (ZUSy, podatki, leasingi, mieszkania). Możesz manipulować w drugim - na jedzeniu i ewentualnych "luksusach", jak widać jakbyś zrezygnował ze wszystkiego zyskujesz jakieś 4k więcej. I masz dietę czokoszkową xD
Gdzie! Jeden side więcej na 40h w miesiącu wygeneruje Ci dodatkowe 6k. Pozostawiam pod rozwagę, gdzie inwestować swoją energię.
Miłego.